Nowy a raczej kolejny rozdział mojej życiowej księgi.

Chcą czy nie chcą trzeba żyć.

Znam już swój cel, drogę i środki wyrazu. A co z tego wyjdzie, dowiesz się czytając.

Blog - swoisty pamiętnik, skrótowiec
myśli, miejsce ewolucji duszy, miejsce wylania duszy na słowa.

Czytelnik - odbiorca myśli, iskra nadziei, naukowiec, miłośnik czytania nielogicznych
utworów epickich o charakterze refleksyjno-filozoficznych.

środa, 15 czerwca 2011

Samotność


 Lubię samotność kontrolowaną. Lubię włóczyć się po mieście. Nie boję się, że przyjdę do pustego mieszkania i sam położę się do łóżka. Boję się, że nie będę miał za kim tęsknić, kogo kochać. Potrzebuję ciepła i bliskości.
— Kuba Wojewódzki

 Kiedy zastanawiam się, czy może samotność nie jest moją drogą życiową, to pojawia się we mnie nieopisywalny lęk. Jak to powiedział Kuba Wojewódzki, że nie boi się włóczyć sam po mieście. Tak samo i ja mogę chodzić godzinami uliczkami miast, mijając zakochane pary, rodziców z dziećmi, babcie i dziadków, i nadal czując się dobrze ze swoją samotnością. „Nie boje się, że przyjdę do pustego mieszkania”. Tego też się nie boję. Wrócić wieczorkiem po długim spaceru i rozłożyć się na łóżku i zapomnieć o bożym świecie. Czego tu się bać. Nawet samotność w łóżku nie jest straszna.

Jednak lęk to nie o to co cielesne, a o to co duchowe. Chodzę sam, mieszkam sam, śpię sam, więc za kim mam tęsknić, o kogo się troszczyć? Nie ma. Kogoś pokochać? Nie ma.

Jestem tylko człowiekiem i jak każdy potrzebuje ciepła i bliskości.

Nie proszę o tę samotność najprostszą
pierwszą z brzega
kiedy zostaję sam jeden jak palec
kiedy nie mam do kogo ust otworzyć
nawet strzyżyk cichnie choć mógłby mi ćwierkać
przynajmniej jak pół wróbla
kiedy żaden pociąg pośpieszny nie spieszy się do mnie
zegar przystanął żeby przy mnie nie chodzić
od zachodu słońca cienie coraz dłuższe
nie proszę Cię o tę trudniejszą
kiedy przeciskam się przez tłum
i znowu jestem pojedynczy
pośród wszystkich najdalszych bliskich
proszę Ciebie o tę prawdziwą
kiedy Ty mówisz przeze mnie
a mnie nie ma
- ks. Jan Twardowski

Samotność prosta, a zarazem trudna, trudniejsza. Bo czyż ta najprostsza nie jest równie trudna jak ta trudniejsza?

Gdy myślę o samotności na myśl przychodzi mi ten wiersz. Prosty, a zarazem przepełniony życiową mądrością. Bo gdy zostaje sam, kiedy nie mam z kim porozmawiać, kiedy wszystko cichnie, kiedy żadne pociąg nie spieszy się do mnie, kiedy zegar przystanął to jestem na tą samotność z góry skazany. Jest ona wytłumaczalna w moim umyśle. Nie ma nikogo i muszę się z tym pogodzić.

Ale kiedy ta samotność przychodzi trudniejsza, kiedy nawet wśród ludzi czuje się samotny, nawet wśród najbliższych (przyjaciół, rodziny) to już nie jest takie proste do wytłumaczenia. Smutek, a czasem wręcz rozpacz.

Tak pragnął bym bliskości i ciepła, a wokół tylko samotność, czy to wśród znajomych, kolegów, koleżanek, czy to wśród przyjaciół, czy to wśród najbliższych, zawsze sam. (dla wyjaśnienia chodzi mi o samotność, która jest w nas mimo wszystko, u mnie jest w dość dużej większości - to nie oznacza, że nie ma przyjaciół, którzy dają mi UŚMIECH i radość)

Już nie przemawia do mnie prawdziwa samotność „Kiedy Ty mówisz przeze mnie, a mnie nie ma”. Może i potrzeba czasu, by powróciła prawdziwość, ale jak na razie niech trwa prosta, ale zarazem i trudna samotność.

niedziela, 12 czerwca 2011

Wiara czy dewotyzm?

Od pewnego czasu zastanawiam się nad jednym, bardzo ważnym pytaniem: Kim ja jestem? I nie w sensie filozoficznym, czy biologicznym, czy jak to chcecie nazwać. Kim ja jestem – osobą wierzącą czy dewotą? Niby konstruktywne pytanie, prosta odpowiedź, tak bądź nie, a jednak sprawia problem. Bo gdzie jest ta granica między wiarą a dewotyzmem. Czy osoba wierząca może być dewotą, czy dewota może być osobą wierzącą?

Czym jest i na czym polega wiara? To chyba pierwsze pytanie, które powinien zadać sobie każdy zastanawiający się nad swoim życiem, sensem, a tym bardziej religią. Tylko w jaki sposób dokonać tej definicji. Dla każdego wiara jest czym innym, więc jak można ją uogólnić.

Czym jest i na czym polega dewotyzm? Zazwyczaj na słowo „dewota” ludzie wyobrażają sobie starszą panią z pod kościoła z różańcem w ręku i objeżdżającą spojrzeniem wszystkich wokół. Jednak czy to jest dobre spojrzenie? Dewotyzm to obnoszenie się z wiarą, a tak naprawdę to jest tylko jakaś warstwa, pod którą nic nie ma.

Jaka jest granica pomiędzy nimi? Wydaje mi się, że bardzo płynna. Tak trudno zajrzeć w głąb siebie samego i zadać to pytanie: Kim ja jestem?

Kiedyś usłyszałem słowa: Jesteś ortodoksyjnym katolikiem. Może to nie ortodoksja, a dewotyzm? Któż udzieli mi tej odpowiedzi…

Gdy za oknem zapadnie już zmrok, szum ulic wyciszy się do minimum, zapadnie cisza i pustka wokół. Próbuje stanąć przed samym sobą. Powiedzieć: „Kłosek – kim ty jesteś?”.

I wbrew dobrym chęciom i usilnym staraniom jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi. Czy ją otrzymam? Nie wiem, tego chyba nikt nie wie. Jedyne co przychodzi mi teraz do głowy to „zdjąć” z siebie wszystkie maski, przyzwyczajenia, nawyki, uzależnienia. Usiąść przy otwartym oknie, wpatrując się w szum liści na drzewie, wsłuchując się w głuchy dźwięk nocnej rzeczywistości, wspominając dobre i złe chwile, rozmarzyć się, i poczuć się wolnym…

Wiedza to jedną uczucia to drugie, a życie to trzecie. Z wiary do dewotyzm niedaleka droga, tak jak od miłości do nienawiści.

Jedyne czego pragnę to być wolnym człowiekiem takim jakim jestem. Ale zanim nim będę muszę stoczyć ciężką pracę nad sobą i otoczeniem. Wtedy będę gotów podjąć konkretne decyzje i plany na przyszłość, bo przeszłość czy teraźniejszość nie może mieć wpływu na wybór przyszłości.