Nowy a raczej kolejny rozdział mojej życiowej księgi.

Chcą czy nie chcą trzeba żyć.

Znam już swój cel, drogę i środki wyrazu. A co z tego wyjdzie, dowiesz się czytając.

Blog - swoisty pamiętnik, skrótowiec
myśli, miejsce ewolucji duszy, miejsce wylania duszy na słowa.

Czytelnik - odbiorca myśli, iskra nadziei, naukowiec, miłośnik czytania nielogicznych
utworów epickich o charakterze refleksyjno-filozoficznych.

niedziela, 12 czerwca 2011

Wiara czy dewotyzm?

Od pewnego czasu zastanawiam się nad jednym, bardzo ważnym pytaniem: Kim ja jestem? I nie w sensie filozoficznym, czy biologicznym, czy jak to chcecie nazwać. Kim ja jestem – osobą wierzącą czy dewotą? Niby konstruktywne pytanie, prosta odpowiedź, tak bądź nie, a jednak sprawia problem. Bo gdzie jest ta granica między wiarą a dewotyzmem. Czy osoba wierząca może być dewotą, czy dewota może być osobą wierzącą?

Czym jest i na czym polega wiara? To chyba pierwsze pytanie, które powinien zadać sobie każdy zastanawiający się nad swoim życiem, sensem, a tym bardziej religią. Tylko w jaki sposób dokonać tej definicji. Dla każdego wiara jest czym innym, więc jak można ją uogólnić.

Czym jest i na czym polega dewotyzm? Zazwyczaj na słowo „dewota” ludzie wyobrażają sobie starszą panią z pod kościoła z różańcem w ręku i objeżdżającą spojrzeniem wszystkich wokół. Jednak czy to jest dobre spojrzenie? Dewotyzm to obnoszenie się z wiarą, a tak naprawdę to jest tylko jakaś warstwa, pod którą nic nie ma.

Jaka jest granica pomiędzy nimi? Wydaje mi się, że bardzo płynna. Tak trudno zajrzeć w głąb siebie samego i zadać to pytanie: Kim ja jestem?

Kiedyś usłyszałem słowa: Jesteś ortodoksyjnym katolikiem. Może to nie ortodoksja, a dewotyzm? Któż udzieli mi tej odpowiedzi…

Gdy za oknem zapadnie już zmrok, szum ulic wyciszy się do minimum, zapadnie cisza i pustka wokół. Próbuje stanąć przed samym sobą. Powiedzieć: „Kłosek – kim ty jesteś?”.

I wbrew dobrym chęciom i usilnym staraniom jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi. Czy ją otrzymam? Nie wiem, tego chyba nikt nie wie. Jedyne co przychodzi mi teraz do głowy to „zdjąć” z siebie wszystkie maski, przyzwyczajenia, nawyki, uzależnienia. Usiąść przy otwartym oknie, wpatrując się w szum liści na drzewie, wsłuchując się w głuchy dźwięk nocnej rzeczywistości, wspominając dobre i złe chwile, rozmarzyć się, i poczuć się wolnym…

Wiedza to jedną uczucia to drugie, a życie to trzecie. Z wiary do dewotyzm niedaleka droga, tak jak od miłości do nienawiści.

Jedyne czego pragnę to być wolnym człowiekiem takim jakim jestem. Ale zanim nim będę muszę stoczyć ciężką pracę nad sobą i otoczeniem. Wtedy będę gotów podjąć konkretne decyzje i plany na przyszłość, bo przeszłość czy teraźniejszość nie może mieć wpływu na wybór przyszłości.

2 komentarze:

  1. Dewotyzm zwykle wynika z niedoinformowania. Może tez braku edukacji. Dewoci zwykle nie wiedza nic o religii poza paciorkami, ani tym, że Bóg istnieje, a oni mają walczyć z aborcją i homoseksualistami.
    Wierzący to ten, który zgłębia tą wiarę i ma trzeźwy pogląd na świat, a nie tylko powtarza oklepane przez kaznodziejów i katechetów formułki. Mysli sam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Kamilu.
    Podziwiam Cię za Twoją rozwagę i myślę, że wielu młodych ludzi powinno Ci jej pozazdrościć. Wiem, że to brzmi dziwnie patetycznie, to moje wyznanie, ale sama mam 18 lat i po prostu doceniam Twoje rozmyślania i wnioski, które z nich wyciągasz, szczególnie, że jesteś wyjątkowo młody.
    W definicji dewocji określono, że osoba ta nie skupia się na własnym życiu wewnętrznym, a jedynie rytuałach. Meme ma rację. Bóg musi być w Twoim sercu. To się czuje, o tą relację trzeba dbać. Ale to już moja własna opinia, moja interpretacja wiary ;) Myślę, że każdy to przeżywa inaczej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń