Nowy a raczej kolejny rozdział mojej życiowej księgi.

Chcą czy nie chcą trzeba żyć.

Znam już swój cel, drogę i środki wyrazu. A co z tego wyjdzie, dowiesz się czytając.

Blog - swoisty pamiętnik, skrótowiec
myśli, miejsce ewolucji duszy, miejsce wylania duszy na słowa.

Czytelnik - odbiorca myśli, iskra nadziei, naukowiec, miłośnik czytania nielogicznych
utworów epickich o charakterze refleksyjno-filozoficznych.

sobota, 26 lutego 2011

Zaufać i ufać.

"Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy." Mt 6, 24-34
 Bóg w tym fragmencie pokazuje w sposób szczególny bezgraniczną i zazdrosną miłość do człowieka. Już pierwsze zdanie sygnalizuje, że Bóg nie chce się dzielić, a pragnie posiadać całego człowieka na wyłączność. Duszę jak i ciało. A za tym idzie również każde czynności i potrzeby ludzkie. Skłania człowieka ku refleksji nad podzielnością uwagi. Czy jesteśmy w stanie podjąć się działania w dwóch całkowicie różnych grupach w pełnym zaangażowaniu? Czy potrafimy w jednym momencie wykonywać dwie czynności w taki sposób, by żadna nie uniżała drugiej?

Dlaczego Bóg zwrócił uwagę na służbę Bogu i Mamonie?

"(...) nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się przyodziać. [...]" Bóg nie prosi o całkowite zaprzestanie troszczenia się o potrzeby cielesne, jednak prosi o umiar, o minimalizm. Nasuwa się pytanie - po co? Może Bóg pragnie, by człowiek odkrył Go w sobie, poczuł Jego bezgraniczną miłość. Można stwierdzić, że Bóg jest egoistą. Przecież na nasz ludzki rozum Bóg troszczy się o swoje potrzeby. Jednak Jego potrzeby, pragnienia są zgodne z naszymi. Bóg pragnie Miłości naszej, w tym szczęścia i radości. Egoizm Boga to tylko nasz ludzki wymysł, by odrzucić myśl o tym, iż Bóg pragnie nas. Nie zwracając na nic uwagi. Ani na wygląd, ani na charakter a już tym bardziej na światopogląd On nas kocha.

"Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?"


Bóg pokazuje ważność. Sugeruje, a nie wymusza. Okazuje nam naszą wolną wolę oraz nasz rozum. Czy tym zdaniem nie traktuje nas jak Przyjaciół? Jako najbliższe mu osoby? Troska, a zarazem Jego pojmowaniu retoryczne pytania domagają się odpowiedzi w duszy każdego człowieka. Po cóż nam pokarm bez życia, a odzienie bez ciała? Człowiek szuka "skutków", nie zastanawiając się nad "przyczyną". Bardzo ostatnio popularne pytanie - żyjemy aby jeść, czy jemy aby żyć. Niby śmieszące pytanie wielu młodych osób, a za razem dość głębokie i pełne refleksji. Pokarm, odzienie. Rzeczy nieuniknione. Bóg w tym zdaniu Ewangelii pokazuje wartościowość, hierarchię. Pokarm i odzienie nie są najważniejsze. Po cóż one by znaczyły gdyby nie było życia i ciała?

Bóg pokazuje nam dwa przykłady lilii i ptaków niebieskich. Używa alegorii, by człowiek urzeczywistnił mocne słowa. Bóg tłumaczy, jak opiekuńcza Matka, a zarazem srogi Ojciec. Bóg jest całością świata. Pokazuje nam wartość człowieka w Jego oczach, miłością jaką ku nam skierował. Mimo Jego starań ciągle ludzie dalej "zbytnio się troszczą", zadając sobie pytania: "Co będziemy jeść? Co będziemy pić? Czym się odziejemy?" Bóg odpowiada surowo, "(...)o to wszystko poganie zabiegają."

Bóg niczego nie pragnie więcej jak zaufania. Jak bezgranicznej ufności Jemu. Zapewnia nas, że jest świadomy naszych potrzeb, nawet nam obiecuje, że dam nam ich na tyle, abyśmy byli szczęśliwi, i na ile tego potrzebujemy. Bóg wie. Prosi o zaufanie.


Czy potrafimy ufać?

Pierwszym krokiem jest zaufać. Wejść w Jego tajemnice z pokorą serca i z całkowitym oddanie. Bezgranicznie oddając się w Jego opiekę. On nie wymaga od razu ascezy, jedynie pragnie, by w naszym życiu znalazła się chwila dla Niego. Chwila na Jego obecność.

Drugim krokiem jest trwanie w ufności. Nie oznacza to stania w miejscu w zaufaniu. Nie, nie, nie. Całkowite nie! To ciągła walka samego człowieka. Ciężka próba. Postęp jest stopniowy, ale siła Boża o wiele szybsza. "Bóg za dobre wynagradza".

Na pozór proste słowa, a jednak w momentach słabości, kryzysu wiary, cz nawet oschłości duchowej pojawia się zwątpienie. Bolesne dla obu stron. Czy potrzebne? Pewnie tak, ponieważ Bóg dopuszcza do tego. W moim przekonaniu chwilę słabości, nawet zwątpienie, to tylko lekki krok w tył, by nabrać rozpędu naprzód. Z większą i silniejszą mocą, werwą, nadzieją.

Bóg prosi o zaufanie.

Czy jesteśmy gotowi wejść na tą drogę zaufania?

Jeżeli wyjdziemy to czy wytrwamy w ufności i będziemy szli ku Niemu?

Wszystko znane jest tylko Bogu. Spróbuj. Powierz się Jemu. Zaufaj. Spróbuj. Może odkryjesz w tym swoją drogę. Może w tym rozkochasz się. I powierzysz mu całe życie. Może zaufasz mu tak, że na Jego Głos odpowiesz mocnym i pewnym - TAK!!!



Ufajmy Bogu, bo w Nim Nadzieja.

Asceza we współczesnym świecie

Przygotowując się do zbliżającej się szkoły, a szczególnie zbliżającego się sprawdziany z polskiego, ze średniowiecza, zastanowiłem się nad ascezą. Dla wyjaśnienia. Asceza to styl życia polegający na surowym i wstrzemięźliwym życiu, wypełnionym postem i modlitwą w odosobnieniu oraz nad umartwianiem ciała, w celu doskonalenia duszy i osiągnięcia świętości. Czy w naszym świecie, w naszym otoczeniu są asceci?

Od czasów średniowiecza po dzień dzisiejszy, a zapewne i dalej, życie człowieka i jego ziemska egzystencja ewaluowała do tego stopnia, że porównując czasy średniowiecza z dzisiejszym światem są to dwa różne światy, i dwa różne światopoglądy, i dwa różne rodzaje człowieka.

Ascetyzm XXI wieku. W swoim dotychczasowym życiu nie spotkałem jeszcze pełnego ascety, ale muszę powiedzieć, że znam wiele osób, które swoim stylem życia, swoim tokiem rozumowania, swoim przykładem życia są po części ascetami. Dlaczego po część? Jak wszystko od czasów wczesnośredniowiecznych (czyli mówimy o czas V-VI wiek n.e) ewaluowało doprowadzając do dnia dzisiejszego całkowicie odmienne wzorce. Również i ascetyzm przez prawie półtora tysiąca lat zmienił się. Ale czy aż tak bardzo?

Czy możemy wśród naszego otoczenia wskazać ascetów?

Raczej nie. Odpowiedź jest prosta. Ponieważ współcześni asceci są zmuszeni do życia w świecie technologii i dóbr doczesnych. Ale w swoim wnętrzu tkwią w myśli odosobnienia. Według mnie, właśnie na tym polega współczesna wersja ascezy. Tzn. Na wewnętrznym stylu polegającym na surowym i wstrzemięźliwym życiu. Oznacza to, że człowiek w swoich rozważaniach, w samokrytyce, jak i opiniach jest surowy, oznacza się dość stoicką postawą. Wstrzemięźliwość mogłaby się i pewnie kojarzy najczęściej z wstrzemięźliwością od pokarmów mięsnych (jak mówi jedno z pięciu przykazań kościelnych), ale we współczesności może pokazywać wartości spokoju, dystansu, wewnętrznej harmonii, a za razem opartej na „złotym środku”. Asceza wypełnienie życia postem i modlitwą w odosobnieniu. Współczesność. Można post we współczesnej ascezie można rozpatrywać jako wyrzeczenie się duszy, ograniczeniem duszy, katorgą duszy, hartowaniem.

Jednak ja wprowadzić post dla własnej duszy?

Modlitwa we współczesnym świecie. Mimo Kościołów, wolnego dostępu do wszelkiego rodzaju wspólnot, nieskończonych możliwości wyjazdów na rekolekcje, spotkania, powołaniówki, człowiek potrzebuje samotności. Samotnej modlitwy. Wewnętrznej modlitwy. Modlitwy duszy.

Powstaje jednak kolejne pytanie – jak się modlić? Szczególnie w sposób odosobniony.

Asceza – umartwiania ciała. Przy dzisiejszych możliwościach dbania i rozpieszczania własnego ciała jak możemy mówić o ascezie w tym kontekście. Może jednak damy rade. We współczesnym świecie również możemy dostrzec czynności, rzeczy, które dodają pociechy nam i naszemu ciału. Czy jednak jesteśmy w stanie je ograniczyć? Przykładem mogą być nałogi, w dzisiejszych czasach postęp tej dziedziny jest bardzo szybki. Uzależnienie od leków, komputera, telewizora, komórki, Spa, chipsów, narkotyków, papierosów, alkoholu, siłowni, odchudzania. Wszystko na pozór dostarcza nam pociechy, a z czasem wykańcza nasz organizm. Jednak jak w tym wszystkim można odnaleźć ascezę. Według mnie to ona w tym wszystkim trwa najmocniej. Gdy odrzucimy wszystkie przyjemności, wszystkie nasze przyzwyczajenia, nałogi, nawyki, pragnienia cielesne staniemy się swoistymi ascetami, ale jak czy to wszystko? Może potrzeba jeszcze zminimalizowania optymalności.

Jednak czy człowiek XXI wieku jest na to gotowy?

Asceza to doskonalenie duszy. W dzisiejszych czasach właśnie doskonalenie duszy można uznać za najbardziej ciężką pracę na całym świecie. Dlaczego? Wszystkie udogodnienia ziemskiej egzystencji zakłócają nam harmonie duszy. Telewizor, komputer, telefon. Pomagają w komunikacji, a za razem fałszują naszą osobowość. W jaki sposób nie będziemy się zagłębiać. Więc czy człowiek może pokonać bariery technologiczne, by dobić do własnej duszy? Zastanawiam się, co by odpowiedzieli ludzie, gdyby ktoś zapytał ich o ich duszę. Wyrwanie się z sideł współczesności nie jest proste, ale jest możliwe. Dość wiele osób z mojego otoczenia powtarza teorię o pracowaniu nad sobą, można również podłączyć pod to pracę nad udoskonaleniem duszy. Wszystko pięknie brzmi w słowach. A jak w wygląda to w praktyce. Dusza człowieka potrzebuje czasu, refleksji, zadumy i samotności, a przede wszystkim wytrwałości. Czy można to osiągnąć w dzisiejszych czasach?  Każdy mógłby się zastanowić, czy znalazłby czas dla siebie. Asceza wymaga. Wymaga przede wszystkim czasu i ciężkiej pracy. Wewnętrznej. Duchowej.

Czy człowiek jest wstanie podjąć tak żmudną i czasochłonną pracę?

Asceza mknie ku osiągnięciu świętości. Czy dzisiaj jest wiele osób, które pragną być święte? Dążenie do świętości zobowiązuje. Wymaga wyrzeczeń, kultury, relacji z Bogiem, bycia przykładem. Droga kręta, niebezpieczna, przechodzi po zboczach wysokich gór, sięgających nieba. Wszystko dzisiaj przelicza się na opłacalność. Ale czy można właśnie świętość i drogę ku niej przeliczać na opłacalność? Porażki, cierpienia, bóle, zwątpienia nie ustające sytuacje na tej drodze.

Czy świętość, nie przeraża? Czy droga ku niej nie jest zbyt ciężka, czy w ogóle opłaca się?

Wiele jest pytań, a wiele jeszcze odpowiedzi. Jedno jest pewne. W dzisiejszych czasach można spotkać ascetów. Nie można łudzić się, że będą to bohaterowie średniowieczni. Cisza i pobożność. Skromność i ubóstwo. Minimalizm i obiektywizm. To cechy współczesnego ascety.


Czy każdy może nim zostać?

Według mnie nie. Zarówno jak było to w średniowieczu, tak i dzisiaj ascetyzm jest szczególnym powołaniem. Powołaniem na miarę powołania zakonnego. Na które trzeba odpowiedzieć tak, albo nie. Bo tylko takie są możliwe odpowiedzi.

Czy ascetyzm to Twoje powołanie? Jeżeli tak, to jaka będzie twoja odpowiedź?

Powiesz tak, i pójdziesz górską ścieżką, czy powiesz nie i pójdziesz z tłumem autostradą do nieba?

Zastanów się co jest bardziej warte i gdzie są piękniejsze widoki.

czwartek, 24 lutego 2011

Przyjaciela mam...


Przyjaciela mam…
Jak pięknie brzmią te słowa. Tylko jak wiele osób z nas może to powiedzieć całym sobą z całą odpowiedzialnością. Przyjaciela mam. On jest. Na krańcu świata. On jest.

 W najgorszych momentach mówimy, że chcielibyśmy mieć kogoś obok siebie. Aby po prostu był. A jednak „(…) cisza i pustka dookoła (…)”. Samotność. Tak często nam doskwiera, wadzi. A może to jest ta droga. Może do tego jesteśmy powołani.

Ale jednak nie. Bo Przyjaciela mam. Nie jestem samotny. Ale gdzie On jest? On jest. Często nie zauważony, porzucony gdzieś w kąt. Czy On nie czuje samotności? Czy On nas nie potrzebuje? On jest, ale nas nie ma. My błądzimy gdzieś obok, szukamy choć mamy tuż, tuż. Może nie dojrzeliśmy.

Przyjaźń to nie zabawa. To związek na całe życie. To wzajemna obecność, radość i smutek. Czy prosta? Na pozór. A w rzeczywistość? Trudna, bolesna, skomplikowana, wymagająca.

On jest.
On mimo wszystko jest. Kiedy już obok nikogo nie ma. Gdy wśród ludzi czujemy się samotni. On jest. On przychodzi nie zauważany. Mijamy Go miliony razy dziennie. Nie odezwiemy się. Błądzimy tylko gdzieś wkoło. W pośpiechu i zawirowaniu.

Czy kiedyś Go dostrzeżemy?

Po latach obwitych przychodzą lata chude. Obwitych w przyjaciół. „Było ich tylu, że nie zliczył chyba nikt.[…]”. Aż chciałoby się krzyknąć „Niech stanie wieża”. A jednak pewnego dnia wszystko się skończyło. Znikło jak bańka mydlana, pozostawiając niezniszczalny płyn na naszej skórze. Poszło w zapomniane. Pozostały tylko wspomnienia.
Nastała samotność.
Totalna pustka.
Czy aby na pewno?
Może jeszcze gdzieś tli się nadzieja. Może gdzieś nie przygasło całkowicie ognisko przy wschodzie słońca. Ktoś mógłby powiedzieć – jaka nadzieja, przecież wszystko już stracone. Może nie wszystko. Gdzieś nie daleko pozostał ktoś, kto cały czas na nas czeka, zaprasza, proponuje. Ale nie zauważalnie sami wymykamy się.

Czy to ze strachu?
Jego potęga i siła. Jego mądrość i wielkość. Jego Miłość i opiekuńczość. A my? Nasz marność i uległość. Nasza grzeszność i słabość. Czy warto? Czy naprawdę warto?

Pamiętaj! Wejdziesz. Poznasz. Rozkochasz się. Nie będziesz mógł odejść, zostawić. Będziesz chciał więcej, więcej i więcej. Pokochasz. Zatracisz. Utopisz się w wirze otchłani.

Nie będzie już drogi powrotu.

Pamiętaj! Nie będzie.

Zostaniesz z Nim na zawsze. Przeraża? A jednak piękne. Móc w dzień czy w nocy, każdego dnia powiedzieć – PRZYJACIELA MAM… Nie będziesz szczęśliwy?  Nie będziesz w „niebie”?

co pociesza mnie…
On zawsze jest. Co to znaczy pociesza? Mnie? Prosta odpowiedź. On jest. Wystarczy jak milczy. Wystarczy jak jest obok. Wystarczy sama świadomość. Wystarczy sama chwila.

Napoić się Jego obecnością. To znaczy Jego pocieszenie. Napoić się Nim. Być  z Nim w bliskiej relacji. Być Jego Przyjacielem.

On będzie obok, gdy tego będziemy potrzebować. On nie zostawi. On nie odejdzie. On będzie zawsze. On będzie przytulał nas gdy uronimy łzę. On będzie. On jest.

Ale czy Go dostrzeżemy?

Czy nie ominiemy Go idąc ulicą?

…Gdy o Jego ramię oprę się…

Jego ramię. Mocne, pewne. Nie zachwieje się. Nie odskoczy. Pozostanie mimo wszystko. Ale pod warunkiem, że sami Go zaprosimy. On nas nie zmusza. On jest.

Dotykamy Jego co wieczór, a co rano budzimy się obok. Czy to paranoja? Nie. To piękne chwile. Jego obecność. Czy to utrudni nam życie? Oj, wręcz przeciwnie. Dwa razy mocniej, dwa razy silniej, i milion razy szczęśliwiej. W cierpieniu to ramie jest jeszcze pewniejsze i samo zaprasza nas do siebie. Nie bój się. Przyjdź i przytul się. Nie bój się.

Wstyd. Onieśmielenie. To nie z Nim. Przy Nim jesteś sobą. Przy Nim nie wstydzisz się niczego. On i tak jest. On i tak będzie obok.

W Nim nadzieję mam…
On dodaje tej pewność. On dodaje nam radość. On jest Życiem. Przyjaciel jest Życiem. Przyjaciel jest Wiarą. Przyjaciel jest Nadzieją. Przyjaciel jest Miłością.

Czy jednak my potrafimy to pojąć?
Czy dostrzegamy Jego dar wobec nas? Czy nie odtrącamy tego?

Ucieczka? Czy to nie było, by dobre rozwiązanie?

Słowa dla człowieka mało istotne, ale w Jego ustach. Te słowa brzmią inaczej. Są pełne prawdy. Są pełne realizmu. Pełne głębi. Bo… On jest Nimi.

…Uleciał strach…
W zdrowiu czy chorobie. W radości czy smutku. On jest. Jest jak lekarstwo na każdą najmniejszą chrypkę. Jest lekarstwem na gorsze dni. Jest lekarstwem na dołka. On jest.

Czy jednak my umiemy to lekarstwo połknąć?
Czy potrafimy je wziąć do ręki i włożyć do buzi?

Kolejna ucieczka? Za mocne słowa?

Ale te słowa są inne. Prawdziwe. Piękne. Szczere. On jest. Milczy.

Czy nadal tkwimy w strachu?
Przychodzi oczyszcza, dodaje pewności. Dodaj siły i mocy.
Nie bój się.

On najbliżej jest…
On najbliżej. On w całej swojej okazałości. On sam. On jest. Gdy już nikogo wokół nie ma, albo czujemy się samotni. On jest. Gdy jesteśmy wśród ludzi, szczęśliwi do granic możliwości. On jest.

Czy jednak potrafimy Go zobaczyć?
Czy potrafimy Go przyjąć do swojego grona?

Po raz kolejny ucieczka?

Padły za mocne słowa. Kolejne i kolejne. Końca ich brak. Znowu nabrały rozpędu. Aż płoną Ogniem Wiary, Nadziei i Miłości. Ogień mknie ku górom, morzom, oceanom.

…jak zawsze troszczy się…
Opiekuje się. Przytula. Głaszcze. Ociera łzę. Trzyma za rękę. Milczy siedząc obok. On jest. Trwa. Nie pozwala nam odejść. Nie pozwala zostawić. Nie pozwala wymknąć się. A jednak daje nam wolną wole. Nie pozwala, ale dopuszcza. Nie pozwala, ale wybacza.

Czy jednak umiemy docenić i nie odtrącić?
Czy potrafimy złapać mocniej i w pełni oddać?

Kurcze za mocne słowa? Nogi za pas?

Czy to jednak nie piękne?

Przyjaciela mam… co pociesza mnie… gdy o Jego ramię oprę się… W Nim nadzieję mam… Uleciał strach… On najbliżej jest… jak zawsze troszczy się…


KRÓLÓW KRÓL
Z NAMI BÓG…

Jezus…

Czy to On?

wtorek, 22 lutego 2011

Czasy obfite przechodzą w czasy chude, a w tym wszystkim nadzieja.

Wszystko do pewnego czasu płynęło strumykiem. W domu wszystko w porządku, nawet dogadywanie się z rodzicami, w szkole, choć nowej, było dość dobrze, z nauczycielami się dogadywałem, stopnie miałem nie najgorsze, a przede wszystkim wszyscy w miarę byliśmy zdrowi. Czas płynie dalej i tak jak napisałem w tytule nastały czasy chude. W domu pogorszyła się sytuacja, babcia  w szpitalu, z rodzicami różne spięcia, w szkole nie najlepiej przez moje opuszczanie z powodu choroby, z nauczycielami to lepiej nie mówić, a co najgorsze wszyscy coraz gorzej ze zdrowiem.

Oczywiście to nie wszystko w latach obwitych nawet kontakt z Bogiem był o wiele lepszy, a teraz oschłość duchowa, wewnętrzna pustka, samotność.

Czy zbliża się moja życiowa apokalipsa?

Z dnia nadziej sytuacja pogarsza się. Samotność zaczęła nawet doskwierać w śród znajomych. Rodzina zaczęła się niebywale zmieniać. Cała dotychczasowa egzystencja została przewalona o 180 stopni. Wszystko zostało zastąpione czymś nowym, nic nie pozostało takie samo, istne oczyszczenie. Obmycie Wodą Nadzwyczajną.

Nowe Życie.

17 rok życia. Jak chce go szybko przeżyć. A jednak w momentach, kiedy nie spodziewam się tego moje życie staje się nowe, czystsze, piękniejsze. W radości pojawia się smutek, w obfitości chudość, w zdrowiu choroba. Jednak pojawia się również w odwrotnej relacji. W smutku pojawia się radość, w chudość obfitość, w chorobie zdrowie. Na pozór nie dostrzeżone, nie zadowalające, a wręcz pogrążające rozpacz, a jednak. Piękne nowe.

Czy podczas apokalipsy nadejdzie Nowe Życie?

Nadzieja. Mimo naszego złudzenia, że odchodzi, ona tylko cofa się by nabrać rozpędu. Wraca jak bumerang ze zdwojoną siłą. Zmienia całe życie, nadając nowy, niepowtarzalny sens. Na pozór prosta, beznadziejnie prosta, a w rzeczywistości skomplikowana, nieubłagana, trudna. Pojawia się i znika.

Iluzja.

Pozostaje złudzenie. Czy tylko ono? Czy w naszym w wszechświecie nie ma idealizmu? Idealna nadzieja. Idealne życie. Może jest, a może go nie ma. Wszystko iluzją. Grą. Wielu filozofów przekraczających iluzjonistyczne idee egzystencji.


Po latach obfitych przychodzą lata chude, i choć może wydawać się nam, że nadziei już nie, przyjdzie oczyszczenie Wodą Życia, nastanie Nowy Dzień, a apokalipsa – nasza apokalipsa, przyniesie nadzieję lepszego jutra, nie prostą, ale skomplikowaną, owianą iluzją. Najlepszym sposobem na zastanawianie się nad egzystencją życie jest filozofia – umiłowanie nauk. Zagłębianie się w nią po woli, przyzwyczajając do zmian, nie raptownie. Można odkryć nie bywały świat. Dostrzec bardzo pokręcone ścieżki życia człowieka. Wiele pytań i wiele godzin poszukiwań. Czas.

Apokalipsa życiowa przechodzi w Nowe Życie przez oczyszczenie Wodą Życia, nastaje nowy dzień. Dzięki rosnącej nadziei. Filozofii, czyli ukochaniu nauk. I dzięki poświęconemu czasowi. Dla Boga nie liczy się czas. Liczy się nasza Wiara, Nadzieja i Miłość.