Nowy a raczej kolejny rozdział mojej życiowej księgi.

Chcą czy nie chcą trzeba żyć.

Znam już swój cel, drogę i środki wyrazu. A co z tego wyjdzie, dowiesz się czytając.

Blog - swoisty pamiętnik, skrótowiec
myśli, miejsce ewolucji duszy, miejsce wylania duszy na słowa.

Czytelnik - odbiorca myśli, iskra nadziei, naukowiec, miłośnik czytania nielogicznych
utworów epickich o charakterze refleksyjno-filozoficznych.

środa, 19 października 2011

Ja: w świecie paranoi

Żyję w świecie pełnym sprzeczności, pogoni i masek. Przynależę do niego tylko pod względem cielesnym, bo moja dusza wymyka się spod ziemskiego rozumowania. Jestem jedynie częścią natury.

Ciągła pogoń już od najmłodszych lat, rywalizacja połączona z wrogością i tzw. walką o stołki. Ja tego nie chce. Notoryczne zakładanie masek. Czasem zastanawia mnie fakt czy w ogóle istnieje możliwość ich zdjęcia, bo przecież w każdym miejscu, w każdej relacji odgrywamy inną rolę, więc kiedy jesteśmy sobą? Ja chce, pomimo działania wbrew światu i przyjętym zasadom, być sobą. Codziennością w tym świecie jest egoizm, cynizm, manipulacja, korupcja i bazowanie na układach. Po co mi to? Ja wolę być neutralnym, a zarazem prawdziwy.
Mój świat wewnętrzny, w tym, w którym aktualnie znajduje się moja dusza, jest zupełnie inny. Być może zbyt bardzo go sobie wyidealizował lecz wydaje mi się, że najważniejsze jest to, że ja czuje się spełnionym i szczęśliwym człowiekiem.
Mam swój świat i swoje kredki. Kultowe określenie ludzi, którzy wymykają się spod realistycznego myślenia, których drugi człowiek nie jest wstanie ani zrozumieć ani poznać. Czy ja do nich należę? Zapewne tak, bo to jak żyję, czym się kieruje, co myślę, co robię, czego doświadczam, jak rozmawiam, wymyka się spod tej ziemskości. Dlatego też, coraz więcej ludzi nie umie mnie zrozumieć, nie zna mnie. Zaakceptowałem to, gdyż rozumiem ich. Nie prosto jest rozumieć kogoś, kto jest inny. Osobę, która nie kieruje się tymi samymi wartościami, celami, która wyznacza sobie zupełnie inny sens życia, która inaczej patrzy na rzeczywistość, na ludzi, na zachowanie, reakcje, która uczuciami nie raz tak bardzo się odróżnia, że nazwanie tych stanów jest niewykonalne. Z doświadczenia wiem, że trudno jest przedstawić innym swoje emocje tak, aby rozumieli, gdyż każdy ma inną definicję tego samego słowa. Przykładem jest miłość, każdy inaczej ją traktuje, nie którzy jako cielesność, inni jako duchowy stan, inni jak zwykłą relacje, itd.
Człowiek, który wykracza po za pewne ramy, które zostały nałożone przez społeczeństwo i kulturę, przeżywa w sobie olbrzymi chaos, nie potrafi zrozumieć samego siebie, swoich reakcji, a wręcz zaakceptować samego siebie. Wiem, że nikt nie jest wtedy w stanie mu pomóc, mimo najszczerszych chęci. To czas, który trzeba poświęcić, by wyjść z podniesioną głową, z pewnością siebie, i racją o słuszności swojego działa.
Wyjście po za to, co daje nam świat, nie oznacza od razu, że taka osoba jest odizolowana od innych na własne życzenie. Postać ta przygotowuje się i kształtuje siebie na tyle, żeby żyć w zgodzie z ludźmi, a zarazem tak, żeby nie zatracić siebie i swojego świata.
Sam to nie raz przeżywam i uwierzcie mi, że nie jest to takie proste, kiedy człowiek nie umie nazwać, opisać stanu, w którym aktualnie się znajduje. Uświadomienie samego siebie, że było się kimś przez pryzmat płaszcza, którzy nakładany był przez wiele lat, dzięki czemu sam siebie człowiek nie zna, jest wielki bólem i nie raz przypłaca się to bezsennością.
Teraz, kiedy jestem już świadomy, staje przed i wśród ludzi, i jestem szczęśliwy, gdyż wyszedłem z świata, który jest dla mnie paranoją, a przez to, czuje się wolnym i spełnionym, gdyż znalazłem swoją Ojczyznę.

Ja: Dialog z samym sobą

Kamil ten sam, a jednak inny. Tak coraz częściej słyszane przeze mnie słowa - zmieniłeś się, nie poznaje Ciebie. Dlaczego tak sądzisz? Przecież melancholia, asertywność, samotność, cele, rozterki, praca i choroba nie są Ci obce. A jednak wzbudzają już nie tylko w Tobie to niezrozumienie.

Jan Matejko - Stańczyk
W moje życie zostało wprowadzonych wiele zmian i dodatkowych urozmaiceń. I zgodzę się, że jestem ten sam, bo ciało i duch został ten sam lecz psychika jest inna. Co to znaczy? Nauczyłem się wyciszenia i spokoju, harmonii wewnętrznej. Doświadczyłem poważnych rozważań egzystencjalnych. Zrozumiałem asertywność i używam "nie". Przeżyłem całkowitą samotność w głębszym tego słowa znaczeniu. Postawiłem na swojej drodze cele, które pchają mnie do przodu, wyznaczają sens życia. Pojawiły się problemy, zakłopotanie i nie kiedy przerażenie o samego siebie. Dodatkowo praca i to nie tylko naukowa w szkole. A choroba to wystarczą "...".
Już nie jestem ten sam człowiek co przed wakacjami czy nawet w trakcie. Tylko w pewnym stopniu, bo to proces, który trwał naprawdę długo.
Wprawiam w zakłopotanie i nie raz we wściekłość. Nie dziwie się, sam nie raz ma to samo w stosunku do samego siebie. A czy to co się dokonało, a dokładniej dokonuje będzie dobre, to już przyszłość zweryfikuje.
Czy stałem się egoistą? Pewnie i tak. Bynajmniej tak zostaje odbierany. Dlaczego? Ponieważ zacząłem zajmować się swoim życiem, swoją przyszłością i drogą, na którą powołuje mnie Chrystus.
Czy zacząłem okłamywać siebie i innych? Hmmm... Chyba wręcz przeciwnie. Bo przestałem mówić tak myśląc nie, bo inaczej nie potrafiłem. Oszukiwać samego siebie, że jest wszystko ok, iż ze wszystkim sobie poradzę. Oszukiwać innych, że jest tak a nie inaczej.
Czy przestałem kochać? Na pewno zupełnie inaczej wygląda teraz w moim życiu miłość, niżeli wyglądała gdzieś koło kwietnia-maja. Czy jest bardziej doskonała? tego już nie wiem.
Czy stałem się cyniczny? Nie, po prostu mówię to, co jest prawdą i jest odpowiedzią na pytanie bądź zadanie. Czyli jednak może cynizm? To już od odbiorcy zależy. Bo każdy i tak, każdy czyta, tak jak chce przeczytać, a nie, tak jak jest na prawdę. I tu jest pies pogrzebany.
Dlaczego lubię tak milczeć? Ukochałem to, co mobilizuje mnie do myślenia. Wiesz, że ranisz tym innych? Wiem, jestem tego świadom, bo nie raz już tego doświadczyłem. A jednak to robisz? Bo nie potrafię inaczej walczyć z tym, co dzieje się we mnie.
Dlaczego zakładasz maski? Każdy je ma, w dzisiejszym świecie nie jest możliwe chodzenie bez nich. Zastanawiam się czy w ogóle istnieje coś takiego jak prawdziwe "JA". A to dlaczego? Bo jak nie jesteśmy dzieckiem, to uczniem, to wychowankiem, to przechodniem, to potencjalnym klientem, wiec gdzie w tym tłoku mogę odnaleźć siebie? W ciszy i harmonii z samym sobą.
Jedne z wielu pytań zadanych mi ostatnio. Krótkie odpowiedzi, myślę, że w miarę przejrzyściej, dokładniej ze szczegółami się nie da, gdyż ogranicza to fakt, że ten blog jest ogólnodostępny.
Refleksje z dnia dzisiejszego: Coś co jest trudne do zrozumienia, a zarazem połączone z nienawiścią i złością bądź z emocjami, jest nie do pojęcia. Zarówno mówię to dla Was jak i dla siebie.

sobota, 8 października 2011

Ja: Znam siebie?

"Znamy się jak łyse konie"
Już kilka osób stwierdziło, że dobrze mnie zna, że wie już o mnie bardzo dużo. Jednak czy aby na pewno? Bo któż może znać mnie lepiej niż ja sam? Jeżeli ja nie znam się, to druga osoba stojąca i obserwująca mnie, może mnie znać?

Według mnie, człowiek nigdy nie będzie wstanie poznać całkowicie samego siebie, a co za tym idzie ludzie, którzy są wokół niego, również tego nie dostąpią. Życie metaforycznie określane drogą, to długotrwały proces, a całe nasze życie to przestrzeń do odkrycia nas samych. Można powiedzieć, że nawet przy śmierci nie będziemy znać samych siebie.

Pomiędzy podstawowymi pytaniami egzystencjalnymi znajduje się ono: Kim ja jestem? Nie jednokrotnie większość z nas dążyła do poznania odpowiedzi, ale za każdym razem okazuje się, że to wbrew pozorom nie jest takie proste.

Pierwszy punktem wyjścia do odpowiedzi jest nasz maska. Kim jestem? Dzieckiem moich rodziców, uczniem, pracownikiem, przyjacielem, kolegą, znajomym, a przede wszystkim człowiekiem. Tylko gdzie jestem ja w tym wszystkim? O wiele łatwiej odpowiedzieć na pytanie: Jaki jestem? I większość ludzi właśnie myli te dwa pytania. Taka subtelna różnica pomiędzy kim a jaki.

Drugim to poszukiwanie w sobie cech i przypisywanie ich człowiekowi. Jestem odważny, więc jestem człowiekiem. Jestem osobą lubiącą samotność, więc jestem samotnikiem. Jestem emocjonalny, więc jestem romantykiem. Można tak w  nieskończoność. Tylko czy to jestem ja? Czy cechy te nie są odpowiedzią na określone sytuacje, nastroje?  Nie wiadomo.

Kim jestem? Odpowiedź: "..."

Najgłębsza i najbardziej odpowiednia odpowiedź. Jeżeli nie umiemy odpowiedzieć na to pytanie, to powinniśmy ułożyć swój "regulamin" - system wartości, priorytetów, marzeń, pragnień - i nimi się kierować i z nimi żyć w zgodzie.


Jeżeli ktoś mówi mi, że zna mnie dobrze i wie o mnie wystarczająco dużo, to odpowiadam: "Nie możesz znać mnie dobrze, jeżeli ja sam siebie do końca nie znam. Twoja znajomość mnie to tylko analiza twoich obserwacji, nic po za tym." Mimo, że robimy wiele czynności, które w pewnym sensie kształtują nasz wizerunek, to nikt nie zna naszych myśli, poglądów, rozważań. Po samej analizie naszych zachowań, nikt nie jest wstanie określić kim my jesteśmy.

Wydaje mi się, że osoby, które uważają, że znają kogoś dobrze, żyją nie tyle, co w błędzie, co w głębokiej nieświadomości. Poszukują odpowiedzi na egzystencjalne pytani u innych a nie u siebie. Doprowadza to do próby "stawania w miejscu innej osoby".  

"Pozory czasem mylą"

Nie raz spotykamy się z tym zdaniem, a jednak tak mało przykładamy do niego uwagi. Bo może nie tylko u innych pozory myją, ale również i nas w nas samych.

Jeżeli ja poznaje siebie to, czy nie mogę wpaść w pozory? Oczywiście, że tak. Bo sytuacje na nas pewne reakcje wymuszają i dopiero czas i błędy weryfikują pozory. Odkrywanie i usuwanie wszelkich wątpliwości to jeden z celów naszego życia. Powinniśmy dążyć najdoskonalszego poznania własnej osobowości - własnego ja. Ja bynajmniej mam zamiar tak zrobić.

Pozorem są również nasze zachowania, gdyż często ograne, przemyślane, zaplanowane, a wręcz zazwyczaj impulsywne. Po nich nie można okryć kim ja bądź druga osoba jest. Rozmowy to tylko jakiś skrawek tego, co jest naprawdę. Trzeba zauważyć, że nie każda rozmowa nas "odkrywa".

Świat, w którym żyjemy, nałożył na nas ochronę, a dokładniej mówiąc, to my sami sobie ją nałożyliśmy. Czy aby na pewno dobrze?

Według mnie tak, bo gdzie by była nasza prywatność, jeżeli każdy mógłby nas poznać "do szpiku kości", gdzie moglibyśmy skrywać nasze sekrety.

Są osoby, którym więcej lub mniej udostępnimy.

Ja, znam świat i ludzi tylko i wyłącznie przez pryzmat tego co widzę i co myślę, ale co tak naprawdę jest rzeczywistością, a nie moją fantazją, wie tylko sam Stwórca.