Spojrzeć komuś głęboko w oczy. Dojrzeć niepokój, strach, ból. Jednym słowem problem, jednak nie jesteśmy wstanie z oczu go wywnioskować. I wtedy rodzi się nie pokój, lęk. Co dalej zrobić? Pozostawić bez pomocy, czy pchać się na siłę i mieć to poczucie wciskania nosa tam gdzie mnie nie chcą. Decyzja niby należy do mnie, ale typowe ludzkie emocje, rozterki nie pozwalają na samodzielną decyzję. Pchają do pewnych kroków, a następnie wycofują się, a człowiek pozostaje bezradny pośrodku całej tej sytuacji.
Boję się tego, że jeżeli pójdę i spytam się po ludzku "co się dzieje?", może być to potraktowane jako wciskanie się na siłę. Najgorsza to jest właśnie ta bezradność i poczucie, że to moja winna. Coś się powie, coś się zrobi i wszystko się pieprzy... i po raz setny pozostaje się sam na sam ze sobą bez nikogo. Wszystkich ranię, a później żałuję, czas na poprawę raczej już minął i po raz enty pozostałem sam jak palec, bo jestem świadomy tego, że moja "przyjaźń" do drugiej osoby, zawsze kończy się dla niej bólem z mojej strony. Chociaż nie chcę tego, zawsze się to dzieje. DLACZEGO? odwieczne moje pytanie. I tak jak zawsze i teraz po zostaje bez odpowiedzi. Mogę niby snuć jakieś swoje wywody, ale po co? I tak próbując zmienić coś jeszcze bardziej ranię innych. Chcący czy nie chcący to czynie. :-( Żałuje i PRZEPRASZAM... Już nigdy to się nie powtórzy. Wycofuję się. Nie jestem godzien waszej przyjaźni.
Czasem samotność, bezradność, cisza wewnętrzna i zewnętrza jest jednym rozwiązaniem, aby zmienić swój egoizm i ranienie innych.
nikt nie jest skazany na samotność. Przyjaźni należy się nauczyć. Trzymaj się, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń