Nowy a raczej kolejny rozdział mojej życiowej księgi.

Chcą czy nie chcą trzeba żyć.

Znam już swój cel, drogę i środki wyrazu. A co z tego wyjdzie, dowiesz się czytając.

Blog - swoisty pamiętnik, skrótowiec
myśli, miejsce ewolucji duszy, miejsce wylania duszy na słowa.

Czytelnik - odbiorca myśli, iskra nadziei, naukowiec, miłośnik czytania nielogicznych
utworów epickich o charakterze refleksyjno-filozoficznych.

wtorek, 23 listopada 2010

Moja owieczka...












 

po lekturze przypowieści o zaginionej owcy...


NIE PRZEGLĄDAJ SIĘ W PRZESZŁOŚCI,
NIE PRZYGLĄDAJ SIĘ W PRZYSZŁOŚCI,
LECZ PATRZ W TERAŹNIEJSZOŚĆ!!!


Te słowa mówi mi Pan. I z taką wiarą... 
chce iść przez życie.!!!

sobota, 9 października 2010

Mamusiu...

Matko - Królowo Świata
Która trzymając w ręku swe Dziecko
Kątem oka widzisz
Tabernakulum – współczesne Betlejem
Opustoszałe, pełne ubóstwa
Ambonę – miejsce Słowo Boga
Pełne mocy, a nie raz odbijające pustym echem
Stoisz pod krzyżem
Pełnym bólu, cierpienia.
STOISZ ze swoją
Troską, opiekuńczością, nadzieją

Królowo Świata
Królowo Nieba i Ziemi,
Królowo Posłuszeństwa,
Królowo Ubóstwa,
Królowo Ufności,
Królowo Piękności,
Królowo wszystkich kobiet i dzieci,
Królowo – Matko – Mamo – Mamusiu

Mamusiu Miłości,
Pocieszenia, matczynej opieki,
Mamusiu Troski,
Mocnego uścisku, radości.

Mamo bądź naszą Nauczycielką,
Przyjaciółką, Pocieszycielką.
Bądź Mamą naszych Mam.

 




Mamo twe oczy pełne ufności
Pełne łez i cierpienie
Mamo twe oczy mnie widzą
Twoja obecność trwa
Przytul swoimi Matczynymi dłońmi
I nie puszczaj już nigdy
I pozwól patrzeć w głębie Twoich oczu
Pozwól utopić się w Twojej Matczynej Miłości.
PROSZĘ...

środa, 1 września 2010

Twoja Moc mnie uzdrawia.

 JEZU Ty w swojej nieskończenie wielkiej MIŁOŚCI uzdrawiasz nawet najbardziej skryte brudy naszego serca. Dodajesz Wiary, Nadziei i Miłości. Swoją pomocną dłonią, w trudnych momentach przytulasz do swojego serca namacalnie mówiąc: "...Kocham...".

Panie sama świadomość Twojej Miłości wobec mnie doprowadza mnie do przeogromnej radości i pokoju serca.

Ty jesteś święty, Panie, jedyny Boże, Ty dokonujesz przedziwnych rzeczy, Ty jesteś mocny. Ty jesteś wielki. Ty jesteś najwyższy. Ty jesteś Królem wszechmocnym. Tyś Ojciec święty, Król nieba i ziemi... Ty jesteś dobrem, całym dobrem i najwyższym dobrem, Panie, Boże żywy i prawdziwy. Ty jesteś miłością i kochaniem. Tyś mądrością. Tyś pokorą i cierpliwością. W Tobie bezpieczeństwo. W Tobie pokój. Ty jesteś radością i weselem... Ty jesteś bogactwem i wystarczalnością. Tyś pięknością. Tyś łagodnością. Tyś jest opiekunem, stróżem i obrońcą. Ty jesteś mocą. Tyś orzeźwieniem. Tyś naszą nadzieją, naszą wiarą, naszą wielką słodyczą. Ty jesteś naszym wiecznym życiem, wielkim i przedziwnym Panem, Bogiem wszechmocnym i miłosiernym Zbawicielem (św. Franciszek z Asyżu).
 Kiedy w człowieczym sercu zrodzi się przeogromny chaos - lęk, strach, ból. Ty Panie przychodzisz, tak mocno przytulasz, że zaczyna brakować oddechu, zsyłasz swoją Miłość, odradzając w człowieku NADZIEJĘ. Prawdziwą, zawartą w każdym ruchu, mowie i czynie.

"[...]Z Tobą mój duch nie ustanie,
Z Tobą wszystkiemu podołam.[...]" Ciągle zaczynam od nowa
 Zrozumiałem jedno. Puste słowa nie wystarczą, trzeba przeżyć, by zrozumieć, trzeba doświadczyć, by pokochać. Nie tylko w radościach, ale w cierpieniu mieć zawsze ufność w Panu. Po wszystkie dni, aż do skończenia Świata. Amen.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

COR DOLET

Cor dolet, cum scio,
ut nunc sum atque ut eram
Serce boli, kiedy wiem, jaki jestem teraz i jaki byłem.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Wybór. Decyzja. Odpowiedzialność.

Decyzja. Życiowa decyzja. Wybór. Całe nasze życie składa się z wyborów, podejmowania decyzji i brania za nie całkowitej odpowiedzialności. Nie zależnie od okresu, w którym jesteśmy (tzn. dzieci, młodzież, dorośli, starcy), nie zależnie od poglądów, sposobu życia, zdrowia bądź choroby. Czasami jest to najtrudniejsza decyzja, najcięższy czas bo czas próby. ALE TO JEST NASZA WOLNOŚĆ! Bez rozkazu, nakazu i zakazu. Chcesz bądź nie chcesz. Możesz, ale nie musisz. Ale pamiętaj za wszystko ponosisz odpowiedzialność.

Rodząc się każdy z nas otrzymał życie i wolny wybór, i po śmierci będziemy z tego życia rozliczeni i z wyborów jakich dokonujemy. Nie ważne czy jesteś biały czy czarny, Polak czy Amerykanin każdy z nas ma do pokonania najtrudniejszą i najcięższą drogę – Życie. Jednak Bóg chce nam ułatwić to, stawiając drogowskazy, policjantów kierujących ruchem, objazdy, mapy, tablice. Nie zawsze one są doskonale widoczne dla oczu, czasami są ukryte za wyrośniętymi drzewami, zarośniętymi krzakami, niżej bądź wyżej i nie zawsze są od razu jasne. On chce nas zmusić do pracy, do oddania się, całkowitego. My chcieliśmy wolność z głupoty. Nasi praprzodkowie Adam i Ewa przez skuszenie się na jabłko z zakazanego krzyża (przez namowę węża) postawili na naszej drodze fałszywe znaki, ludzi i drogowskazy, a jednocześnie zbudowali zjazdy z tej drogi. Jest dobro i zło. I za każdym razem musimy podejmować decyzje, nie zawsze mamy na tyle czasu, aby wszystko na spokojnie przemyśleć. Potrzebujemy szybkiej, gwałtownej reakcji – IMPULSU. Tak jak człowiek dotykający wrzątku oderwie ekspresowo rękę, tak my w ciężkich wypadkowych wyborach kierujmy się impulsem, wtedy kiedy my – nasze ręce, serce i umysł dotykają złego. Bóg jest w stanie nas tak napełnić Życiem, swoją Miłością, że narodzi w naszej duszy impulsy na zło, nauczy nas odróżniać dobro od zła na tyle dobrze, że będziemy mogli szybko reagować. Pozwólmy Bogu pokierować naszym samochodem życia. Ale, ale… nie tak szybko. Przecież ktoś by powiedział, że nikt za nic nic nie zrobi. I Bóg też czegoś oczekuje od nas.

W Ewangelii Świętego Mateusza mówi to wyraźnie „Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech zaprze się samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę przyniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swymi i wtedy odda każdemu według jego postępowania”. (Mt 16,24-27)

„Jezus powiedział (…)”. Dał propozycje, ale pozostawił wybór. Chcesz pomogę, nie chcesz nie pomogę. „(...) do swoich uczniów.” Powiedział do każdego z osobna. Do mnie również. Nazwał mnie swoim uczniem czy to nie wspaniałe. Ja, grzesznik, Jego uczniem. „Jeśli kto chce (…)”. Chce. Czyli możesz nie musisz. Jeśli. To ja jeśli chce. Nie muszę. Chce. Bez nakazu bądź rozkazu. Wolność, a zarazem wybór i odpowiedzialność. „(…) pójść za mną,(…)”. Iść za osobą, którą jest bezinteresowna, chce naszej wolności, jednak oczekuje, pragnie, marzy. Dość typowo ludzkie reakcje, uczą. On nic nie chce. On pragnie. Ale to nasz wybór. Wolność. Wybór. Odpowiedzialność. „(…) niech zaprze się samego siebie, (…)”. Odpowiedzialność. Skutek. Dał nam wybór, a teraz oczekuje. Wybrałeś tą drogę, to zaprzyj się samego siebie, bo ja nie będę wstanie Ciebie prowadzić. Poddaj się Jego działaniu. Nie lękaj się. On wie co dla Ciebie najlepsze. Jeśli nie będziemy się wtrącać w Jego sposób prowadzenia naszego samochodu życia nie spowodujemy być może wypadku i nie spadniemy z naszej drogi. „(…) niech weźmie krzyż swój, (…)”. Każdy z nas dostał jakiś ciężar, jakieś cierpienie. Może być to choroba, problemy w rodzinie, w pracy, w szkole, nie akceptacja samego siebie, strach, lęk, uzależnienie. On nam oferuje pomoc. Weźmy ten bagaż i idźmy za nim. On pokieruje nami. On zna naszą drogę lepiej niż my bądź rówieśnicy. „(…) niech mnie naśladuje.”. On pragnie być naszym nauczycielem. Chciałby nas wyszkolić do perfekcji w miarę naszych ludzkich możliwości, byśmy pomogli mu kierować samochodami życiowymi innych osób, najczęściej naszych bliskich. „(…) Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, (…)”. To nic innego jak konsekwencja naszego wyboru. Podejmując wyzwanie pójścia za nim, pozwoliliśmy mu prowadzić naszym samochodem życia, jeżeli wtrącimy się i będziemy chcieli pojechać gdzie indziej spadniemy w przepaść i stracimy życie. „(…) a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.”. Bóg obiecuje nam, że jeżeli mu zaufamy i nawet spadniemy w przepaść On i tak będzie z nami i nam pomoże. Oczekuje zaufania. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” Cóż z tego, że człowiek zwiedzi wszystkie pobliskie rejony drogi swojej życiowej, jeżeli straci najpiękniejszy odcinek na tej drodze? Coś za coś. Albo cały świat albo odcinek najpiękniejszego czasu w naszym życiu. „Albo co człowiek da w zamian za swoją duszę?”. Ile warte jest moje życie? Ile bym za nie dał? Ile bym dał za moją duszę? Czy jest Ona piękna warta Miłości, czy szara i brudna, w której trzeba posprzątać? „Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi (…)”. Przyjdzie ktoś kto do tej pory próbował kierować samochodem naszego życia. Próbował. Czy daliśmy mu tą szanse? Czy nie wchodziliśmy mu w paradę? Czy nie wyrywaliśmy kierownicy z Jego dłoni? „(…) i wtedy odda każdemu według jego postępowania”. Każdy otrzyma od Niego tyle, na ile zasłużył. Nie mniej nie więcej. Daje wybór. Ale zastanów się czy wolisz więcej prawdziwej Miłości, opieki, pomocy we wszystkim, prawdziwych przyjaciół, szczęścia. Czy wolisz żyć samotnie, bez nikogo zaufanego, bez powodów do prawdziwej radości. Wiele osób powiedziałoby, ale przez Boga mam o wiele łatwiej. Nie muszę chodzić do kościoła, modlić się, żyć skromnie. Mogę inaczej zagospodarować czas, mieć wielkie wille na całym świecie, znakomite ubrania. Ale czy będę miał chociaż jedną osobę, z którą byłbym naprawdę szczery, która by nie chciała nic w zamian. Czy byłbym szczęśliwy? Prawdziwie szczęśliwy, radosny? Czy być może nie widziałbym w każdym osoby, która poluje na moją gotówkę, na moje ubrania? Zastanów się Twój wybór.



Całe nasze życie jest wyborem. Mniejszym większym, ale cały czas wybieramy. Wiara i Bóg zabiera czas, energie, plany, ale dają Szczęście, Radość, Miłość, Przyjaźń, Opiekę, Troskę, Pomoc i wiele wiele innych rzeczy. Ale to nie tylko o wiarę chodzi. O każdy wybór. Miałem wybór albo pisać posta, albo rozmawiać z innymi osobami, albo siedzieć i nic nie robić. Wybrałem pisanie posta tracąc coś, ale zyskałem i wierzę, że zyskam więcej. Ale podejmując to wziąłem odpowiedzialność na siebie. I każdy nasz wybór taki jest. Każda sekunda naszego życia to wybór.

Ja, dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, wiem jaką drogą chce iść, i że chce, pragnę i ufam, że Bóg poprowadzi mnie ścieżką mojego życia. On mi ją wyznaczył i On ją zna. Więc po co mam mieszać. Niech prowadzi, a ja w tym czasie się wiele nauczę. Nie zawsze On będzie trzymał kierownice, nie raz da mi ją pokierować. Mówiąc mi co mam robić, jednak to mój wybór czy Go posłucham czy nie. I że poniosę odpowiedzialność za każdy mój wybór. Dobry i zły. Nic nie zginie. Nic nie umknie. „Trwajcie bo nie znacie dnia ani godziny”.

czwartek, 22 lipca 2010

Przemiana Wolności


Czas przemija. Ale również przemienia się. Tak jak przechodzień przemienia się w przechodnia tak przeszłość przemienia się w teraźniejszość, a teraźniejszość w przyszłość. Nic nie znika, nic nie umyka. Wszystko jest określone.

Cały świat stworzony jest z przemian. Sekunda jest przemienia poprzedniej sekundy, nie rodzi się znikąd, nie spada zmienia, ale zmienia się. Trwa nadal. Wyciągając wniosek. Chwila naszych narodzin trwa cały czas trwa całe nasze życie i nawet dłużej, jeżeli tkwimy w pamięci innych. Ta chwila nie umiera, może zaniknąć w dalekiej przyszłości. Tłumacząc. Nasze życie jest skutkiem. Natomiast przyczyną nasze narodziny, a dokładniej rzecz biorąc chwila poczęcia, czyli dokładny czas połączenia komórki żeńskiej z komórką męską. Już wtedy żyjemy. Czas jedynie nas przemianie. Dlatego z zarodka, powstaje płód, noworodek, dziecko, nastolatek, dorosły człowiek. Wszystko przemienia się. Tak samo jest z sekundą, ona rozwija się, ale bez niej nie mógłby istnieć świat. Każda jest przyczyną następnej, a następna skutkiem poprzedniej.

Śmiało można powiedzieć, że wszystko przemienia się z sekundy na sekundę, nie da się wrócić do miejsc, w których się już było, ponieważ one już teraz są inne. Zauważmy, że gdy wracamy na przykład do ośrodków, w których rok temu byliśmy na wakacjach, to one nie są już takie same. Dlaczego? Ponieważ już drzewa urosły, meble zdąrzyły się chociażby o odrobinę zmienić, osoby pracujące również. Jest to już nowy ośrodek, nowe miejsce, łudząco przypominające poprzednie. Nasze mieszkania z sekundy na sekundę się zmieniają. I choć my nie jesteśmy wstanie tego zauważyć jest to nieustanny proces.

I nie tylko rzeczy przemieniają się, ale również i my – ludzie. Z sekundy na sekundę zmieniamy się. Dorastamy, zmieniamy punkt widzenia, dokształcamy się. Często nie zauważamy w sobie tej przemiany, nawet zdarza się, że nie widzimy tego w drugiej osobie. Rozumiem, że trudno dostrzec przemianę samego siebie, szczególnie kiedy ona trwa cały czas, ale nikt nie może powiedzieć, że jest to nie wykonalne. Dotarcie do punktu swojego życie, w którym człowiek staje się świadomym tego co z nim się dzieje, jest bardzo bardzo trudne i żmudne zarazem często pochłania wiele czasu, ale skutki tej pracy są zadawalające.

Dzisiaj ja śmiało mogę powiedzieć, że całym sobą pracuje nad świadomością swojej psychiki i fizyczności na miarę możliwość swojego pojmowania. Nie jestem jakimś bogiem, aby w pełni być świadomym, lecz na tyle rozumną istotą, by wiedzieć o swojej nie wiedzy, ale zarazem pracującą nad swoją nie wiedzą w ten sposób, by w pełni wykorzystać swoją wiedzę do punktu nie wiedzy.

Mówiąc szczerze ostatnich kilkanaście dni obozu artystycznego. Zajęcia taneczne pomogły mi powziąć czas pracy nad świadomością swojego ciała, nad każdym ruchem, gestem, mimiką. Przecież człowiek potrafi panować nad swoim ciałem (przynajmniej powinien), więc jest wstanie osiągnąć świadomość.

Z psychiką jest gorzej. Jest ona potężniejsza, bardziej skomplikowana. Wiadomo, że nie jestem wstanie do końca osiągnąć świadomości swojej psychiki, ale postaram się ją osiągnąć do granic swoich możliwości.

Już dziś śmiało mogę powiedzieć, że o wiele inaczej funkcjonuje się kiedy wszystkie myśli, zachowania, reakcje organizmu, gesty, ruchy są świadome w pełni wykonywane i poukładane. Jest to dopiero początek, ale zarazem koniec chaosu. Nadchodzi czas harmonii.

Przemija czas życia w nieświadomości na dnie swoich możliwości, czas wyjść na powierzchnie i żyć świadomie.

Czasu nie wolno marnować, lecz go całkowicie wykorzystywać, a żeby to uczynić, trzeba żyć w pełni świadomości. Jest to stan, który pozwala być wolnym, a nie uwięzionym we własnym ciele. Wolnym!

Wolność! Czysta! Prawdziwa!

Przemija wolność zamieniając się w wolność. Jednakże wbrew pozorom wolność to bardziej obowiązek niż przyjemność. Bo życie wolnym to trwanie w świadomości. Człowiekiem wolnym na pewno nie jest alkoholik, nałogowy palacz, ogólnie mówiąc człowiek uzależniony. Ażeby nie być uzależnionym trzeba być świadomym swojej psychologii połączonej z fizycznością. Także człowiekiem wolnym nie jest osoba ubezwłasnowolniona, która jest podporządkowana innej osobie pod różną postacią. Jednakże mogło by się wydawać, że dziecko jest osobą całkowicie ubezwłasnowolnioną lecz niestety muszę rozczarować, ponieważ jest tylko w części i z wiekiem staje się coraz mnie ubezwłasnowolniona. Oczywiście dziecko jest uzależnione finansowo od rodziców, ale jego wolność całkowicie należy do niego. Z wiekiem może całkowicie stać się wolnym, albo wręcz odwrotnie zamknąć się w sobie. Bunt jest bezsensowym krzykiem o wolność. Tzn. wolność polega na tym, że mam drogi, w które mogę skręcić. Zaużmy. Człowiek przez całe życie idzie drogą, rodzice są drogowskazem, prawo również. Idąc człowiek jest wolny, bo może iść prosto według drogowskazów, ale może również skręcić – złamać wskazówki drogowskazów. Jeżeli złamie, to jego powrót na dobrą drogę jest ciężki, ponieważ aby zawrócić potrzeba pomocy (np. drugiej osoby, kolejnego drogowskazu, mapy). Człowiek wtedy jest ubezwłasnowolniony. Zależny od kogoś lub czegoś. Dziecko jest wolne, a rodzice tylko uczą odróżnienia dobra od zła i bezpieczeństwa, szkoła jest metodą zdobywania wiedzy i świadomości. A złamanie rady rodziców czy niechodzenie/nieuczenie się w szkole jest zabieraniem sobie wolności.

Przemienianie wolności. Cały świat z sekundy na sekundę zmienia się, ktoś rodzi się, ktoś umiera. Wszystko jest co chwilę inne, ale nie oznacza to, że wcześniejsze ginie. Ono zmienia się. Nic i nikt nigdy nie stoi w jednym miejscu. Nawet człowiek kiedy stoi na ulicy. Bo wtedy wszystko koło niego się zmienia. Wolność też się zmienia z sekundy na sekundę. Bo wcześniej było mi wolno to zrobić, a teraz wolno mi to zrobić. Wcześniej nie powinienem tego robić, teraz mogę. Wolność i prawo wyboru choć mogłoby się wydawać, że cały czas jest takie samo, to się zmienia, może mniej szybko i mniej gwałtownie ale zmienia.

wtorek, 20 lipca 2010

Obóz - refleksja nr 1


Przedostatnia noc na obozie Artystycznym 2010. Czas powolnego podsumowania spędzenia tych kilkunastu dni.
W tym roku przyjechaliśmy ponownie do miejscowości Maróz, tu rok temu odbywał się poprzedniu obóz. Dlatego po okresie roku przyszedł czas na podsumowanie.
Teraz siedząc tutaj – w Marózie, śmiało mogę powiedzieć, że ten obóz zakończył pewną erę w moim życiu. Czas zmiany, metamorfozy (może poprawniejszym wyrazem było by przemiany). Mówiąc dokładniej czas przejścia z typowego nastolatka w młodzież – wyższy stopień – krok naprzód. I choć może wydawać się to dość dziwne, i dość nie logiczne i nie realistyczne to obóz pozwolił mi dojrzeć psychicznie. Podbudował mnie po roku szkolnym, po różnych problemach, po wszelkich nie powodzeniach. Dlatego śmiem twierdzić, że w ten krótki czas odrodziłem się na nowo, dojrzewając jak jabłoń na jesień.
Od trzech lat co roku obozy mdkowskie w moim życiu wywracają wszystko do góry nogami. Zmieniają mnie, i całe moje życie. Są wisienką na torcie, czyli zwieńczeniem całego roku. Jednakże ten obóz jest specyficzny. Pierwszy raz w czasie tak krótkim na granicy wykończenia fizyczno psychologicznego, dostałem tyle ciepła. Pierwszy raz poczułem, że nie jestem niczym, że coś się udaje w moim życiu. Zrozumiałem, że w moim życiu taniec, muzyka, i gra aktorska grają pierwsze skrzypce, stały się moim życiem – cały życiem. Doświadczyłem tańca przez udział w YCD obozowy w sposób dość głęboki, pierwszy raz tańczyłem, żyją, będąc, trwają, wierząc, pragnąc być w nim. Uwolniłem się. Byłem sobą. Zobaczyłem prawdziwemu sobie głęboko w oczy. Duch Święty pod czas tego tańca spłynął na mnie i wykończył każdy mój ruch swoją mocą. Spełniło się moje największe marzenie. I choć nie byłem ideałem – i nigdy nie będą. Cieszę się z tego. To byłem z siebie naprawdę dumny. Słowa, które po tym tańcu usłyszałem, zapadły mi głęboko w sercu i będą trwać w ciąż żywe. Szkoda tylko że nie mógłbym ich powiesić nad łóżkiem.
Z głębokim refleksem, z podbudowaną psychiką, z planem na przyszłość, z pragnieniem, nadzieją. J

niedziela, 4 lipca 2010

LITANIA POKUTNA - WMU

Jezu, cichy, zhańbiony, z szat obdarty
Samotny, pobity
Wisisz na Krzyżu
Przebodli nogi, przebodli ręce
Rozpięty na krzyżu
A ja gorycz mych czynów Ci podaję
A ja ręce ocieram z Krwi Twojej
A ja me rany przed Tobą ukrywam


    Od straty jednej sekundy mego życia -
Wybaw nas Panie
    Od myśli, że jestem trochę lepszy, od pychy -
    Od myśli spojrzeń, uczynków nieczystych -
    Od podniesionego głosu, od słów niepotrzebnych -
    Od niewoli pieniądza, od braku ubóstwa -
    Od tchórzliwej zgody na kłamstwo i kradzież -
    Od życia bez modlitwy i Eucharystii -
    Od zmęczenia, które nie pozwoli się modlić -
    Od złego słowa o mym przyjacielu -
    Od złego słowa o mym wrogu -
    Od złego słowa o Kościele, mej Matce -
    Od niemówienia, która boli -
    Od mojego odejścia od braci i sióstr -
    Od utraty wiary, nadziei, miłości -
    Od grzechu przeciwko Duchowi Świętemu -
    Od nieprzyjmowania prawdy o mnie -
    Od tego bym Cię przestał uwielbiać -
    Od tego bym Cię przestał uwielbiać - 
 

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Dwa wcielenia w jednym ciele

Na swej drodze spotykamy miliardy ludzi, znamy kilkaset a nawet kilka tysięcy, bliższe kontakty utrzymujemy z kilkunastoma osobami, natomiast przyjaciół mamy niewielu. Z każdym łączą nas jakieś relacje. Jednak bardzo rzadko zastanawiamy się czy ta osoba jest prawdziwa, czy udaje kogoś innego.

Niekiedy znamy osoby, które inaczej zachowują się w naszym towarzystwie (tzn. sam na sam), a inaczej w grupie. Oczywiście naturalne to jest kiedy nie przekracza pewnych granic. Wyjaśniając, kiedy jedno oblicze nie wyklucza drugiego. Wtedy powstaje paradoks – dwie różne twarze, dwa różne światy. A my jako osoba po środku musimy odnaleźć, które oblicze jest prawdziwe.

Stoi naprzeciwko człowiek. Znasz go. Wczoraj z nim rozmawiałeś sam na sam. Był miły, uprzejmy, koleżeński. Wszystko naturalne, otwartość. A na drugi dzień w towarzystwie chamski, arogancki, niemiły. Który jest prawdziwy? A kiedy bywa odwrotnie. Kiedy to sam na sam jest nie miły, a w towarzystwie uprzejmy. Czy to coś zmienia? Który jest prawdziwy? Raz rozmodlony i pobożny, a na drugi raz alkohol, papierosy, wulgaryzmy. Który jest prawdziwy?

To nam osobom z boku jest trudno odnaleźć prawdziwe oblicze danej osoby. Jednak często zdarza się, że w tym człowieku zacierają się granice. Sam nie potrafi dostrzec prawdy o sobie samym. Czy to nie jest straszne. Wyobraźmy sobie. Stoisz przed lustrem. Zadajesz sobie proste pytanie: Kim i jaki jestem?. I nie znasz odpowiedzi. Bo widzisz siebie z jednej strony grzecznego, ułożonego, miłego, koleżeńskiego, a z drugiej strony alkoholika, chętnego do bójki, wkurzonego, aroganckiego. I co masz sobie zamiar powiedzieć. Kim jesteś?

W moim przypadku jest dość podobnie. Mam dwa wcielenia. Nie raz zdarza mi się, że nie widzę już tej granicy i trudno mi określić kim jestem i jaki jestem. Mogę wiele się domyślać, zastanawiać, dumać. Nie znajdę. Wtedy najlepiej poświęcić czas na głęboką refleksje. Rozmowę z Bogiem. I dążenie do odkrycia, podtrzymywania i rozwijania prawdziwość w sobie.

Owszem jest to trudne. Często nawet przechodzące ponad ludzkie siły, lecz należy próbować całym
sobą. I nie tylko w okrywaniu prawdziwości w sobie, ale również w innych osobach.
Nie ukrywajmy się pod wieloma maskami, nie żyjmy w dwóch światach. Odkryjmy prawdę o sobie.

Prośmy Boga o łaskę poznania samych siebie – takich jakich On nas stworzył. Żyjmy nadzieję poznania. Nigdy nie poznamy do końca. UFAJMY…

czwartek, 17 czerwca 2010

Amor

Miłość. Spotykana codziennie na naszych ścieżkach życia. Ale gdzie, kiedy i w jakim stopniu jest ona prawdziwa? No cóż, można by było się długo zastanawiać i szukać wielu aspektów, a i tak każdy miałby swoje odmienne zdanie. Wszystko przez swoje skomplikowanie. Człowiek z natury nie jest prosty, nie tylko pod względem anatomii, ale również psychologii.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."
1 Kor 13,1-13
Wszystko bez Miłości jest nic nie warte. Ona jest solą naszego życia. Miłość jest trudna, skomplikowana, tajemnicza, ale jednocześnie zachwyca i zaskakuje swoim pięknem. Jest największa. Niepowtarzalna. Za każdym razem inna - niepowtarzalna.
Miłość Boga do człowieka, jest najlepszym tego przykładem. Jest to Miłość idealna, i nie dlatego że pochodzi od Boga, tylko dlatego że Bóg jest Miłością. Nie ma nic cenniejszego kiedy ktoś oddaje całego siebie dla kogoś. Jezus oddał dla mnie, dla każdego z nas (nie dla wszystkich) samego siebie. Stał się ofiarą przez nas i dla nas.
Bo nie ma większej miłości niż ta,
gdy ktoś życie oddaje abym ja mógł żyć.
- "Przyjacielu" 
Jest to największy dar, najcenniejszy skarb, najpiękniejsza ofiara. Jego Miłość powinna być przykładem dla każdego z nas niestety nie zawsze jest. Kiedy w naszym życiu AGAPE (Miłość bezinteresowna, duchowna), PHILIA (Miłość platoniczna, zmysłowa,
przyjacielska, lojalna, wierna) i EROS (Miłość twórcza, kreatywna, romantyczna) żyją w harmonii nasza Miłość staje się dla nas największym darem, całym naszym życiem. Bo to już nie jest tylko Miłość, ale my jesteśmy się Miłością.

W kontaktach międzyludzkich zapominamy o tej Miłości, nawet nie próbujemy jej się doszukiwać. Widzimy tylko i wyłącznie SEXUS (Miłość zmysłowa, pożądanie). Miłość staje się nie darem, ale lękiem Boimy się jej okazać, jej doświadczyć, nawet jej poznania. Zauważmy, że o miłości mówi się tylko przy związkach. Jednak czy tak trudno zauważyć, że istnieje miłość do przyjaciela. W końcu to jemu powierzamy najskrytsze nasze tajemnice, oddajemy całych siebie w tą relacje – w ten związek. Jakże piękna mogłaby być PRAWDZIWA Przyjaźń oparta na wzajemnej Miłości. Kiedy istnieje związek dwóch osób (nie koniecznie damsko-męskich, ale również damsko-damskich, męsko-męskich), gdzie była by wzajemna Miłość (AGAPE, PHILIA, EROS).

Ile warta byłaby Przyjaźń bezinteresowna, duchowna, platoniczna, lojalna, wierna, twórcza, kreatywna. Ile dawałaby radości i szczęścia. I jakże byłaby bezcenna.

Gdybyśmy mogli żyć tylko taką Miłością i żeby Miłość żyła w nas.
W dzisiejszych czasach pojęcie Miłości oznacza tylko i wyłącznie bycie z kimś i trzymanie się za rączkę. Ale tylko w związkach. A jakże życie było by piękne gdybyśmy żyli Miłością, pragnęli jej i rozwijali ją. Gdyby Ona zawładnęła nami. Stała się naszą ścieżką, naszą drogą, naszym celem, naszym pragnieniem, naszym życiem.
Niech Ona wzrasta w nas, w każdym z nas i niech będzie wypełniona po brzegi, z wiecznym pragnieniem jeszcze większego pogłębienia jej.

Od Miłości pojemności korka, do pojemności butelki. Cały czas z wzrastającym pragnieniem, wzrastającym w pokorze i czystości serca i umysłu. Miłości Prawdziwej.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Kyrie elejson

pierwszy raz poczułem taką bliskość Boga przy mnie...
czułem że jest koło mnie
że mnie przytula...
kurcze na początku myślałem że śnie... ale to nie był sen...
po prostu chciałem klęczeć i klęczeć i nadal czuć Jego bliskość.
i od tamtego czasu po prostu czekam z niecierpliwością kiedy znowu pójdę do kościoła, kiedy spotkam Go podczas wystawienia, kiedy będę mógł mówić Kyrie elejson
na samą myśl mam gęsią skórkę...


To nie zwykłe doświadczenie, które otwiera nową sferę życia. Pozwala zobaczyć w ciemności światełko, pomaga podjąć decyzje, kieruje w odpowiednią stronę. Staje się wskazówką, drogowskazem. I to już nie jest tylko teoretyczna myśl, teoretyczne słowo, ale Prawda, Żywa Prawda. Już nie tylko sytuacja jest drogowskazem, ale Bóg, który jest w centrum tych wydarzeń.
Piękno tego zdarzenia powoduje na moim ciele gęsią skórkę. Wszystko tak niewyobrażalnie czyste, obłóczone w śniące szaty, niesamowicie wpadające w serce. Wtedy nie ważne jest nic dookoła, ale tylko i wyłącznie On - Prawdziwy Żywy Bóg. 

Niech spływa Jego łaska, i niech "Kyrie elejson" nie schodzi z ludzkich ust. Niech nasze prawdziwe pragnienia zostaną wypełnione przez Niego i niech błogosławi nam na każdy następny dzień. Trudności i przeszkody w naszym życiu staną się dopingiem do jeszcze większej Miłości. Amen.


wtorek, 25 maja 2010

Cisza przyjacielu...

Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.
— Halina Poświatowska
Opowieść dla przyjaciela

piątek, 21 maja 2010

Zabawka

Być zabawką z duszyczką.
Na początku zafascynowaną i zszokowaną.
Szczęśliwą ze znalezionej przyjaźni.

Poznani w krajobrazie osamotnienia.
 Kiedy powstało wahanie i chwila nie pewna.
Spadło z Nieba.
Uratowała przed cierpieniem,
dodało radości i pewności,

Jednak...

Kiedy nadeszło spotkanie oko w oko.
Stało się...
i coś pękło...
Miało się polepszyć na nowo odbudować
nie dało się.

Zmieniło się wszystko.
Człowiek już nie był tym samym człowiekiem.
I choć zabawka, pytała, błagała...
Darła się z półki mijanej miliony razy...
i nic...
cisza i pustka dookoła. 

Zaczęło się powoli wszystko walić.
I już nawet próba ratowania
wyglądała jak wyciąganie na siłę psa z domu.
Szarpanie, ciąganie, i tak nic z tego.

Jednak nie ustały próby ratowania
pytania, prośby...
odbijane były jak piłeczki od pingponga...
Pozostawione same sobie bez jakiejkolwiek reakcji
badź chociażby próby. Wszystko na siłę. 

Więc...
Czy wszystko runie?
Czy się zawali?

Może istnieje jeszcze jakaś iskierka nadziei,
jeśli tak to czy warto w nią wierzyć?
I choć niby warto, to czy relacja zabawki z człowiekiem zmieni się? Czy staną się przyjaciółmi?

niedziela, 16 maja 2010

TRANQUILLITAS



„Potrzeba dwóch lat, aby nauczyć się mówić; pięćdziesięciu, aby nauczyć milczeć.”
Ernest Hemingway



Człowiek przez całe życie kształtuje siebie i swój sposób patrzenia na pewne sprawy. Czas niestety jest dość dokładnie wyznaczony, choć odpowiednio dopasowany do każdego z nas. Nie podlega dyskusji i obsuwie. Ani sekundy więcej, ani sekundy mniej. Wszystko wymierzone.
I tak każdy z nas miał około dwóch lat, aby nauczyć się posługiwać mową. Nikt jeszcze nie dorósł do perfekcji, ale przez całe życie uczymy się i rozszerzamy swój język. Bez którego życie było by niemal nie możliwe. Rzadko zastanawiamy się nad tym jak dużą rolę w naszym życiu pełni mowa. Gdyby poprosić dziecko 8-9 letnie aby wyobraziło sobie jak by wyglądał świat bez porozumiewania się ludzi. Nie było by to wykonalne. Dlaczego? Ponieważ pewne rzeczy są już naturalne i tyle. Człowiek nie wyobraża sobie  życia bez nich. Dlaczego dzisiejsza młodzież jak i dzieci nie wyobrażają sobie życia bez telewizji, komputera (Internetu), telefonu komórkowego, chipsów, coli. A na polskim ryku do użytku publicznego weszło jakieś 20-30 lat temu. Czy postęp gospodarczy (przede wszystkim nowe technologie) doprowadzi do tego, że naszym światem zawładnie maszyna, przez nas samych skonstruowana? Może być to dość ryzykowne pytanie, ale czy taka nie jest prawda. Co raz tudniej nam się obyć nawet kilka dni bez telewizji, Internetu nie mówiąc już nic o telefonach komórkowych. To co miało pomóc człowiekowi w komunikacji miedzy ludzkiej doprowadziło do tego, że powszechnie zawładnął naszym światem – światem człowieka, a przede wszystkim światem młodego człowieka.
I choć nasze życie składa się w dużej mierze z kontaktów między ludzkich. Zawładnęło to nami. Kiedyś częstsze spotkania towarzyskie, pisanie listów, a w dzisiejszych czasach rozmowy przez komunikatory, telefony, pisanie maili. To jednak to tylko skutek tego, że człowiek jest osobą mówiącą, że przez pierwsze dwa lata swojego życia ukształtował tą zdolność. Jednak człowiek w swojej naturze potrzebuje również wyciszenia, chwili pobycia sam na sam ze swoimi myślami, by uporządkować je i podjąć jakieś konkretne działania. Lecz nadmiar mowy zawładnął ciszą. I tak jak powiedział to Ernest, że nauczyć się mówić można w dwa lata, ale nauczyć milczenia w pięćdziesiąt. Dlaczego w pięćdziesiąt? Jest to tylko przenośnia, ale na pewno człowiekowi jest trudniej nauczyć się czegoś, czego nie może doświadczyć od rodziców na samym początku swojego życia. Cisza stała się zdolnością, którą trzeba nabyć i rozwijać ją. Nie da rady urodzić się ze zdolnością milczenia. Może wydać się to dość dziwne, ale taka jest prawda. Po pierwsze musimy powiedzieć, że nie chodzi tu o bezsensową ciszę, czyli siedzenie w milczeniu od rana do wieczora. To jest samotność. Przede wszystkim ciszą i milczeniem jest czas najcięższej pracy. Nie tylko intelektualnej ale i fizycznej. Bo cisza to praca nad samym sobą, wgłębianie się w samego siebie, ale nie w sposób zachwalenia siebie lub czegoś w podobie, ale przede wszystkim sprawiedliwego rozpatrzenia swoich działań. Tzn. przemyślenia swojego postępowania, podjęcie decyzji to było dobre czy złe.
Cisza jest darem. Wartością ponad wartościami. Nie do sprzedaży i nie do kupienia. Cisza jest wewnętrzną potrzebą człowieka, która wynika z jego natury. Każdy potrzebuje jej lecz nie każdy jest w stanie ją w sobie znaleźć. Dorosnąć bo ją pojąć i jej w sobie zapragnąć. Cisza to nie tylko bez sensowne trwanie w milczeniu, bądź skazanie się na samotność wręcz przeciwnie. Cisza to praca, której owocem jest lepsze samopoczucie, które bezdyskusyjnie wpływa na kontakty z innymi ludźmi.
Cisza więc również milczenie, a „Milczenie bywa wymowniejsze od mowy” (Cyceron) to skarb nad skarbami. Rozwijajmy w sobie tą zdolność, byśmy stali się w końcu Ludźmi, a nie niewolnikami maszyn przez nas stworzonych.